żeby nie było nudno postanowiłam zrobić makijaż z najbardziej znienawidzonym przeze mnie kolorem - niebieskim.
Dlaczego znienawidzonym ? Mój typ urody nie toleruje tej barwy na oczach. W niebieskich makijażach mam podbite oczy, anemie stopnia II i niedobór witaminy B6. Po prostu tak jest. Dodatkowym kłopotem jest fakt, że w swojej toaletce znajdzie się około 20 odcieni tego koloru. I co teraz ?
Zawsze staram się coś zaradzić na niedopieszczone kosmetyki i tym razem też nie odpuściłam :).
Kropelka duraline połączona z przebrzydłym morskim i... mamy taki oto efekt!
Na całą powiekę ruchomą aplikujemy bazę pod cienie,
gruntując ją beżowym, cielistym cieniem.
W zewnętrznym kąciku nakładamy bakłażanowy/
burgundowy cień.
Rozcieramy granicę czystym pędzelkiem do blendowania.
Na środek powieki aplikujemy chłodny, miętowy cień z drobinkami,
łącząc go z poprzednio naniesionym produktem.
Wewnętrzny kącik rozświetlamy białym, matowym cieniem.
W zewnętrznym kąciku dolnej powieki nakładamy ten sam
burgundowy cień.
Na środek dolnej powieki aplikujemy koralowy cień,
łącząc go z białym matem.
Malujemy niebieską kreskę eyelinerem. W przypadku braku
niebieskiego eyelinera możemy zmieszać kropelkę duraline'u z
dowolnym cieniem, aby uzyskać płynny produkt do tworzenia
kresek (i nie tylko).
Na linie wodną oka nanosimy białą, matową kredkę.
Tuszujemy rzęsy (doklejamy sztuczne według
potrzeb/upodobań) i gotowe!